- A przymknij się.
Ashley natychmiast zrobiła ścianę ognia, między nimi i rzuciła w ich stronę, kilka kul, powodując pożar i uciekli w drugą stronę. Nie miała się zamiar bić, nie teraz, nie w tym momencie, to nie była odpowiednia chwila. Nie chciała pakować się w to wszystko, przed sojuszem. Zamknęli się w domu Ashley, żeby na chwilę odsapnąć.
- Trzymasz się?
Dziewczyna spojrzała na Will'a, a ten bez słowa, przytaknął.
- Tak, tak... Dzięki za pomoc.
- Zrobiłbyś raczej to samo.
- Nie sądzę.
Dziewczyna się zaśmiała, biorąc apteczkę. i kucnęła przed nim, oczyszczając mu rany. Will syknął mocno, czując wodę utlenioną na policzku.
- Nie torturuj mnie.
- Torturować, to ja Cię mogę zacząć, Will. Wyjaśnij mi coś. Kim do kurwy nędzy był tamten typ, który się podszywał pod ciebie?
Chłopak nic nie powiedział, trochę zaskoczony.
- Słucham?
- Przyszedł do mnie ktoś, podszywający się pod ciebie i mnie zaciągnął do łóżka. Mam nadzieję, że masz dobre wytłumaczenie.
Wstała i odłożyła rzeczy, opierając się o stół.
- Nie masz pojęcia, jak się teraz czuję. Wiedziałeś, że coś do ciebie czuję, czemu to powiedziałeś komuś?
- Ja nie...
- TO CZEMU JEDNAK KTOŚ PRZYSZEDŁ I ZAGRAŁ MI NA EMOCJACH CO!?
- Ashley. - przerwał jej, zanim jeszcze coś dodała. - Obiecuję, że po tym wszystkim, ci wszystko wyjaśnię. Słowo.
******
- Nie taki miał być plan, Aideen!
Dziewczyna spojrzała na dowodzącą, która siedziała z nią w aucie, jadąc do Riverside. Aideen ją znalazła i pozwoliła jechać z nią, o tyle dobrze. Jednak to, co Ashley usłyszała od kobiety, ją kompletnie zaskoczyło.
Dziewczyna spojrzała na dowodzącą, która siedziała z nią w aucie, jadąc do Riverside. Aideen ją znalazła i pozwoliła jechać z nią, o tyle dobrze. Jednak to, co Ashley usłyszała od kobiety, ją kompletnie zaskoczyło.
- Nie, nie, Ashley. Od początku był taki plan.
- Powinniśmy zrobić sojusz, a nie walczyć o władzę!
- Ten, kto ma władzę, nadaje sojusze. A jak wiesz, chce tylko się dostosować do ludzi.
- Ten, kto ma władzę, nadaje sojusze. A jak wiesz, chce tylko się dostosować do ludzi.
- Nie uwierzą ci! Pamiętasz może Emmę!? Ona wykrywa każde kłamstwo!
Aideen się uśmiechnęła.
Aideen się uśmiechnęła.
- Zaufaj mi. Nawet jak będę kłamać, to będę mówić prawdę. Ty masz tylko się trzymać procedur, Ashley.
Dziewczyna zacisnęła ręce w pięści. Nie chciała takiego toku akcji. Jak mogła nie przypuszczać, że Aideen nie zależy na sojuszu, tylko na władzy? Kobieta, złapała Ashley za podbródek i skierowała jej wzrok na siebie.
- Po tym wszystkim, każda nadistota, będzie szczęśliwie chodzić po tej planecie.
Ashley nic nie mówiła. Tylko patrzyła na dowódcę. Nie mogła nic zrobić. Nie mogła jej powstrzymać. Nic. Co ona zrobiła...
****
Nadistota patrzyła na ten cały chaos. Jej dom, jej rodzina... Co oni uczynili? Nie mogła tego skończyć w żaden sposób. Spojrzała w stronę Aideen, jak rozmawiała z Emmą. Teraz zrozumiała, że to... Aideen była tym złym. Gdy zobaczyła, jak Emma spada, poczuła, jak jej serce się zatrzymało. Krew... Dużo krwi...
Za dużo krwi.Potem tylko dźwięk grającego samochodu. To był koniec. Ashley upadła na kolana. Nic nie mogła zrobić. Poddała się.Oby tylko Will sobie radził, zbierając resztę nadistot, które nie chcą takiego zakończenia, jakie jest teraz.
Gdy stanął przed nią wilkołak, po prostu podniosła głowę, patrząc na swoją matkę. Miała zakrwawiony pysk, warczała na nią, jakby miała się zaraz rzucić. Ashley zaczęły ciec łzy po policzkach.
Gdy stanął przed nią wilkołak, po prostu podniosła głowę, patrząc na swoją matkę. Miała zakrwawiony pysk, warczała na nią, jakby miała się zaraz rzucić. Ashley zaczęły ciec łzy po policzkach.
- Przepraszam...
Przytuliła się do wilka, zaciskając ręce na jej futrze, zaczynając wyć na cały głos.
- PRZEPRASZAM! To wszystko moja wina, dałam jej dostęp do was, co ja wam zrobiłam, wy nigdy byście tego nie zrobili...!
Dziewczyna wtuliła się w jej futro, a wilk nadal stał, jak maszyna, warcząc i czekając na człowieka, który się pokaże. Wybiegła, rzucając się na człowieka. Ashley wstała i pobiegła za nią, zmieniając się po chwili w ogień i złapała za człowieka, odciągając go na bok. złapała wilczyce za pysk.
Dziewczyna wtuliła się w jej futro, a wilk nadal stał, jak maszyna, warcząc i czekając na człowieka, który się pokaże. Wybiegła, rzucając się na człowieka. Ashley wstała i pobiegła za nią, zmieniając się po chwili w ogień i złapała za człowieka, odciągając go na bok. złapała wilczyce za pysk.
- Mamo, musisz się otrząsnąć! - Parła na nią, żeby tylko się nie wyrwała. Nie chciała jej robić krzywdy. Spojrzała na przerażonego mężczyznę.
- Co ty tu jeszcze robisz, SPIERDALAJ!
Mężczyzna natychmiast uciekł. Dziewczyna rzuciła wilczycą na bok.
Mężczyzna natychmiast uciekł. Dziewczyna rzuciła wilczycą na bok.
- Nie chce ci nic zrobić! - Złapała za pręt. Gdy wilk się znowu na nią rzucił, przystawiła jej pręt do pyska i odkopnęła na bok, a potem jej dała w pysk. Wilczyca poleciała, leżąc ledwo żywa. Zmieniła się w człowieka. Ashley puściła zakrwawiony pręt.
- O nie...
Pobiegła w jej stronę.
- MAMO!
Kucnęła przy niej i podniosła. Kobieta otworzyła oczy.
Kucnęła przy niej i podniosła. Kobieta otworzyła oczy.
- Skarbie...
- Mamo! Przepraszam, ja... Chciałaś zaatakować niewinnego, potem... J-Ja...
Kobieta otarła swojej córce łzy.
- Ashley... Dziękuje.
Wilkołak opadł nieprzytomny na ziemię. Co ona zrobiła, zabiła ją... Zabiła własną matkę, która ją wspierała, niezależnie od wszystkiego. Jest mordercą.
- Ashley...Mężczyznaspojrzał na dziewczynę, której oczy były białe i zalane łzami. Jedynie co robiła, to sapała, jakby... Umarła, ale żyła za razem. Luke spojrzał na martwą kobietę, a potem na swoją ukochaną.
- Boże drogi...
Przytulił ją mocno do siebie.
Przytulił ją mocno do siebie.
- Tak mi przykro...
W tym momencie przybiegł Will, widząc Luke'a, razem z martwą kobietą i Ashley, która była dosłownie kukłą.
- Co się stało!? - krzyknął zaskoczony.
- M-M...Morderca.
W tym momencie przybiegł Will, widząc Luke'a, razem z martwą kobietą i Ashley, która była dosłownie kukłą.
- Co się stało!? - krzyknął zaskoczony.
- M-M...Morderca.
Tylko to wydukała, zanim straciła przytomność.
<Will?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz