Od Will CD. Ashley ft. Ktoś

*** Gdzieś w przestrzeni ***

*** Widnieje napis Sąd Ostateczny ***

- Will Evans. Zostałeś tutaj zesłany, ponieważ Twoja dusza opuściła Twoje ciało i ulotniła się ku niebiosom, lecz została zatrzymana przez oto tutejsze miejsce. W swoim życiu popełniłeś wiele złych czynów - na swoim biurku rozwija listę, która aż spada z niego i ciągnie się dalej. - Nikt z tutaj zgromadzonych nie wie co powiedzieć. Jesteś jedną z osób, która Nasza Świętość nie może ogarn-
- Czy możemy skończyć tą szopkę i przejść do konkretów?
- Dobrze Panie Evans. Zostaje pan zesłany do Czystki dla Nadistot, w której oczyści się Pan z wszystkich zarzutów, ponieważ wyznajemy zasadę, że-
- Że każda nadistota jest czysta, tylko została sprowadzona na złą drogę przez ludzi, tak tak wiem o tym.
- Em. Dokładnie. A więc czy jest Pan gotowy na wędrów-
- Chwila. Dlaczego ja nie żyje skoro moja energia wzrasta? I dlaczego ten cały "sąd" jest różowy w gwiazdki. Czy mój koszmar się jednak spenił?
Nagle usłyszałem głos zza moimi plecami. Znajomy mi głos od zawsze, który pałętał się długo za mną.
- William'ie. Znalazłam cię.
- K...- nie mogłem nawet wypowiedzieć tego imienia.
- Tak, to ja we własnej osobie. Myślałam, że już zaginąłeś. Szukałam cię tyle lat, nocy ani jednej nie przespałam, walki toczyłam, aby cię znaleźć. Wszystkich pytałam!
- Nie możesz być prawdziwa. Ciebie już nie ma. ZGINĘŁAŚ! Po za tym to jest koszmar, z którego najlepiej był wyszedł - po czym uszczypnął się w rękę. - Ale nie mogę.
- To nie jest koszmar. To jest jak spełnienie marzeń! Znowu możemy być razem. Na zawsze.
- Nie... Przestań...
- I nigdy nie pozwolę ci nikomu zabrać. Będziesz tylko i wyłącznie mój - zza jej pleców wyłonił się długi jak linijka pani od matematyki, czarny bat. - Nawet przyniosłam ze sobą twoją ulubioną zabaweczkę!
- Ty suko. Pożałujesz tego. Znowu.

   Zacząłem biegnąć w jej stronę. Już miałem uderzyć, gdy nagle pod moimi stopami zawaliła się ziemia i spadałem w przepaść. Myślałem, że to był już mój koniec. Po uderzeniu w ziemię, znowu miałem pustkę przed oczami. Okazało się, że były zamknięte no fajnie fajnie. Kiedy już w końcu otworzyłem te oczy, zauważyłem, że nie leże już na ziemi, czekając aż ten policjant mnie zabije, lecz w jakimś pokoju. Rozglądam się wokół siebie i zauważyłem Ashley NA SZCZĘŚCIE w drugim łóżko obok "mojego". Na myśl o tym, że mogłem prawdopodobnie być z nią w łóżku w trakcie, kiedy byłem nieprzytomny tak mnie obudziła, że od razu wybiegłem z łóżka. I wtedy naszła mnie myśl.
Co jeżeli zostałem zgwałcony? 
Albo gorzej. 
Co jeżeli zabrali mnie seks klubu tylko z kobietami?
ALBO JESZCZE GORZEJ.
Co jeżeli zabrali mnie do tego klubu i tam zostałem zgwałcony i przenieśli mnie tutaj i jeszcze się ze mną zabawiali?! Ta myśl tak bardzo mnie rozkojarzyła, że nie zauważyłem, że byłem cały brudny z jakiegoś błota, ani że mam dziurę w plecach przy biodrze.

*****

   Po znalezieniu bandaży oraz opatrunków jałowych i innych potrzebnych rzeczy do opatrzenia tej rany, postanowiłem się iść umyć. Przecież wiadomo, że król nie może chodzić brudny, czy jakoś tak to szło. Wszedłem do łazienki i zacząłem się przeglądać w lustrze. Oczywiście musiałem się pobawić moimi włosami, żeby były super ułożone oraz zrobić pozy i porobić sobie zdjęcia. Kiedyś je może wstawię, ale lepiej nie wszystkie. Zacząłem się rozbierać. Ale oczywiście znowu musiałem popatrzeć, jakie mam zajebiste bokserki z rekinem wiadomo chyba gdzie ༼  ͡° ͜ʖ ͡° ༽.
Szybko wskoczyłem pod prysznic i przekręciłem kurek na najcieplejszą temperaturę, jaką dało się uzyskać. Lekko się rozmarzyłem, myśląc o tym, jakby mogła wyglądać moja idealna przyszłość bez tego wszystkiego, co się ostatnio wydarzyło. W najbliższym czasie muszę coś zrobić z tym postrzeleniem w moje plecy, bo lekko to wygląda fatalnie i piecze pod wpływem wody, ale i tak kocham prysznic. Wszystkie te przyjemności przerwały mi otwierające się drzwi. W sumie nie wiedziałem co zrobić, bo zawsze byłem w domu sam i nikt mi nie przeszkadzał, więc olałem to i dalej kontynuowałem moją kąpiel.
   W sumie po trzech godzinach siedzenia pod prysznicem i śpiewania piosenek, postanowiłem wyjść i ukrócić męczarnie Ashley, która weszła mi do łazienki. Jednak bardzo długo mi zeszło na suszenie moich dosyć długich i gęstych, jak dla innych mężczyzn włosów. Okryłem się ręcznikiem i wyszedłem z łazienki, z której aż parowało z tego gorąca ciekawe od kogo.

*****

   Gdy już miałem szukać Ashley i wypytywać ją, co się tu odjaniepawliło, mój brzuch wydał odgłosy wycia wilków. Aż sam się zdziwiłem, że jestem tak głodny. Poszedłem do kuchni, w której się okazało też przebywała dziewczyna. Miałem się przywitać z nią i przeprowadzić wywiad, lecz ona mnie wyprzedziła z dużym oburzeniem:

- Słucham.
- Co? Czego chcesz.
- CO SIĘ DO KURWY NĘDZY STAŁO?!
- Jeżeli chodzi o kąpiel to ja nie chciałem aż tak głośno śpiewać ani nic z tych rze… - po tych słowach spoliczkowała mnie dosyć mocno.
- Nie o tym mówię idioto! Co się stało na tym placu, że cie postrzelili?! Przecież jesteś cieniem!
- Byłem pod wpływem szaleństwa mojego umysłu i nie wiedziałem co robię. Do tego mój towarzysz mnie opuścił, bo znalazł sobie inną ofiarę.
- Pokaż mi tą ranę – odwiązałem bandaże. - Widziałam tylko, że nie krwawi z niej.
- Sama się jakoś zrośnie. Przynajmniej mam taką nadzieję. A teraz ważne pytanie ode mnie. Czy zostałem zgwałcony przez jakąś niewiastę, kiedy byłem nieprzytomny?! A może to ty byłaś?!
- NIE! Will, przestań. Jesteśmy tylko przyjaciółmi! Przecież tak się umawialiśmy – lekko wybuchnęła.
- Dobra dobra. Tylko się upewniałem. Pozwolisz, że zrobię sobie śniadanie i wyjdę na… dosyć dłuższą chwilę?
- Jasne, tylko mi obiecaj, że będziesz nic ci się nie stanie ani nie wdasz się w żadną bójkę.
- Dobrze mamoooo – lekko z ironią.

   Przeglądałem sobie wszystkie szafki w poszukiwaniu Nutelii, ale oczywiście nigdzie nie było. Spojrzałem do kosza a tam 5 słoików z niej. Lekko wkurzony wziąłem tylko bagietkę i położyłem się na kanapie, i włączyłem telewizor na kanał wiadomości.

- Czyżby powstanie miałoby być początkiem czegoś większego? Czego możemy się spodziewać po tak niebezpiecznej rasie? Na ulicach zostały zwiększone patrole policji, które będą wypatrywały nadistot, które podejrzewają za rozpoczęcie tego incydentu. W niedługim czasie mają również zostać zmienione przepisy przez prezydenta, które miałyby bardziej ograniczyć nieprzyjaciół. Więcej informacji już za chwilę w TeleNewsProX24/7.

   Policja. Wybuch. Krew. Dobra stop. Nikt nie będzie mnie powstrzymywał od wyjścia na ulicę. Po prostu chce iść do mojego domu i może przy okazji podejść do lodziarni po jakieś lody. Z tego co wiem to nie mam żadnych zleceń ani nic.

****

   Wyszedłem od Ashley, która lekko zmartwiona patrzyła się dłuższą chwilą na mnie, ale zignorowałem jej spojrzenie. Spojrzałem na siebie i na moje podarte ubranie oraz na ludzi przed mną, na ulicy. Postanowiłem szybko się udać do jakiegoś sklepu odzieżowego, żeby coś kupić i nie być podejrzewany o nic. Raczej nikt nie chodzi w takich ciuchach na co dzień, przynajmniej nie prestiżowe osoby takie jak ja. Ubrałem moje ciuchy oraz założyłem kaptur na głowę, aby mniej sprawdzać uwagę policji.
   Gdy tak szedłem po ulicy, nagle poczułem, że ktoś mi bardzo znajomy wrócił do mnie. Obok siebie zauważyłem moją panterę, która wróciła z połowów. Tak bardzo się we mnie próbowała wtulić, że prawie upadłem na ziemię. Usiadłem na schodach i pogłaskałem moje zwierzę. Czułem, że znowu energia do mnie wraca, a rana zaczęła mnie coraz mniej boleć. Nawet migrena mi przeszła. Postanowiłem się jednak zebrać z tych schodów, bo ludzie dziwnie patrzyli, że gadam do powietrza jak jakiś urwany z psychiatryka człowiek. W sumie, kto powiedział, że nim nie jestem.
   Wyciągnąłem swój telefon i spojrzałem, że był całkowicie wyciszony. Wszystkie powiadomienia, które miały przyjść nie przyszły. Byłem lekko mówiąc wkurwiony. Od ciszyłem go i dostałem fale dźwięków typu bing bing bang i inne tego typu, które miały sygnalizować nieprzeczytane maile i SMS-y. Dostałem dosyć mnóstwo zleceń, lecz zważając na szczególny przypadek, że zostałem postrzelony, postanowiłem zrobić te najważniejsze a resztę wysłać innym. Jeden z tych maily był podkreślony na czerwono, czyli jak to mówił szef "to jest tak ważne, że jeżeli umrzesz podczas niej, to cię wskrzeszę i zabije ponownie".

*** Godzina 3:27 *** Okolice rynku głównego ***

   Kto kurwa zatrudnił tego pracownika, co szył te ubrania. Przecież to jest tak ciasne, że nawet widać moje całe kroczę. Znaczy, ja tam nie mam nic przeciwnego w tym, że mi je widać, ale to nakurwia. Wyciągnąłem szybko linkę z mojego paska i zacząłem się wspinać po budynku, przy okazji patrząc, czy nikt mnie nie obserwuje. Na dachu ubrałem soczewki, które wykrywały ruch przez ściany, jednak nic nie zarejestrowały. Wyciągnąłem mój laser i zrobiłem dziurę w wentylacji oraz zabrałem mój mini komputerek i za pomocą jego zamroziłem obraz w kamerach, bo oczywiste było to, że będą też w wentylacji. Gdy już byłem w niej, starałem się zlokalizować główne biuro całej tej organizacji. Postanowiłem wbić do środka przez szyb, który znajdował się pode mną. Zorientowałem się, że obok mnie było dwóch strażników, którzy rzucili się na mnie i powalili, lecz szybko rozpłynąłem się w ich cieniach. Nie wiedząc co robić, zaczęli biegnąć włączyć alarm, ale zdążyłem przed nimi i dźgnąłem ich w plecy, zanim to zrobili. Zadowolony z walki usłyszałem kroki nadchodzących kolejnych strażników, więc szybko wciągnąłem zwłoki do najbliższego pokoju i po cichu zamknąłem drzwi. Przeszukałem ich obu i znalazłem klucze, które były podpisane "Centralne Biuro Agencji". Oprócz nich wziąłem również ze sobą ich strój do torby i wyszedłem na korytarz. Podążając cicho przy ścianie za pomocą mojej mapy, dotarłem do celu i otworzyłem drzwi.

   Biuro było dosyć obszerne. Wszędzie były bogato zdobione ozdoby oraz najprawdopodobniej sprowadzone z Francji meble. Dookoła mnie znajdowało się dużo gablotek i szuflad z dokumentami oraz na wprost biurko wraz z laptopem na wierzchu. Myślałem, że to nie może być takie proste, aby tak ważne dokumenty znajdowały się tak blisko do zdobycia, więc postanowiłem pogrzebać w dokumentach na pobliskich półkach. Mówiąc szukać miałem na myśli przeszukiwanie wszystkich papierów w poszukiwaniu danych, ale skończyło się na tym, że na ziemi tworzyły się fale dokumentów, które tylko chłonęły moje stopy i nogi. Potrzebne mi były informacje o nowym prototypie tej agencji, który jest ukryty w głębi tego budynku. Lekko poddany już, podszedłem do tego biurka i włączyłem laptopa. Hasło. Kocham. I następne. I następne...

   Po dzikich i skomplikowanych operacjach, które zajęłyby mi wieki gdyby nie mój laptop, w końcu dorwałem się do tajnego folderu agencji, gdzie właśnie były praktycznie same dane na temat tych prototypów. Popatrzyłem na zegar i była już godzina 4:36! Szybko skopiowałem dane na pendrive'a i starałem się zakryć ślady włamania. Zanim wyszedłem z biura, ubrałem się w ubrania strażnika, które wcześniej zabrałem. Były prawie, że idealne dopasowane. Przynajmniej były lepsze niż te, które miałem wcześniej na sobie. Wyciągnąłem moją farbę maskującą, która zmieniała się pod wpływem osoby, którą się ostatnio widziało. Wszedłem do windy i zjechałem pod ziemie do laboratorium agencji. Użyłem plakietki, aby uzyskać dostęp do laboratorium i wyłączając przy tym alarm i lasery. Na samym końcu sali zauważyłem projekt X, który miał pomóc mojej agencji w unowocześnieniu technologii oraz broni.

*****

   Kiedy już miałem podnosić urządzenie, dostałem SMS-a od Ashley:
- Will. Ja sama nie wiem co powiedzieć... Nie wiem od czego zacząć. Ta noc... Była jedną z najpiękniejszych, jaką mogłam doznać. Byłeś jednocześnie taki delikatny a zarazem zaborczy. Po prostu takim, jakim cię poznałam. Nigdy cię bym nie podejrzewała, że z dnia na dzień zmienisz stosunek naszej relacji. Jeszcze przecież rano się mnie dopytywałeś, czy czegoś ci nie zrobiłam w nocy. Ale ty przyszedłeś z różami i przeprosinami i wszystko mi wytłumaczyłeś, że skrywałeś już od samego początku te uczucia, bo sam nie byłeś pewny co do swojej orientacji. Jesteś taki kochany Will! <3 Nie mogę się doczekać naszego następnego. Będę czekać z niecierpliwością.
   Co się to kurwy ruskiej pierdolonej mać stało. Przecież mnie tam nie było. Ani nie jestem nią zainteresowany. Coś jest bardzo nie tak, ale nie mogę teraz przerwać misji. Może po prostu się pomyliła z wiadomością i miała wysłać do kogoś innego. Tylko, że w wiadomości było również moje imię. To jest BARDZO dziwne i wyjaśnię to z nią dzisiaj.
   Jednak wszystkie te myśli przerwała mi straż, która wyważyła drzwi od laboratorium i poraziła mnie laserem paraliżującym. Upadłem na ziemię wraz z moim telefonem, po czym skuli mnie w kajdanki, które uniemożliwiały mi ruch i używanie moich mocy. Ostatnimi siłami spojrzałem jeszcze na telefon, na którym się wyświetliła nowa wiadomość.
- Nie mogłeś tego zrobić sam, więc zrobiłam to za ciebie, Willamie.

<HUH, GO SOLO, nikt się tego nie spodziewał>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^