- A więc...
- Czego chcesz.
Rzuciła prosto z mostu, krzyżując ręce. Chłopak zamknął oczy i się zaśmiał. Rzucił w jej stronę ostrzem. Ashley złapała, bez żadnego zawahania. Spojrzała na niego.
- Nadal nic nie pamiętasz, huh?
- To nic nowego? - Dziewczyna uniosła brew, patrząc na chłopaka. Skrzyżowała ręce, starając się, nie poderżnąć mu tym nożem gardła. Luke podszedł do niej, złapał za jej nadgarstek i jej ręką, przyłożył sobie nóż do gardła.
- Co ty wyprawiasz?
- Wiem, że chcesz mnie zabić, ale nadal coś cię powstrzymuje.
- Prawo.
- Prawo? Chcesz mi powiedzieć, że mimo tego, że nasze "prawo" polegają na znęcaniu się nad nadistotami, bo nie traktują nas jak normalnych, tylko jak na przerośnięte i zmutowane króliki badawcze, powstrzymuje Cię od zabicia mnie? Mam powtórzyć pytanie?
Ashley zaczęła nieco drżeć ręka. Nienawidziła, kiedy ktoś próbował ją rozszyfrować. Puściła ostrze, które bezwładnie poleciało na ziemię. Odsunęła się od niego, ale Luke, wciąż ją trzymał za nadgarstek.
- Odpowiedz mi.
Dziewczyna nic nie powiedziała, przez długą chwilę. Rozchyliła delikatnie swoje usta, chcąc ułoży ć proste zdanie.
- Nie chce się zniżać do twojego poziomu.
Zapadła cisza. Tak głucha, że można było już usłyszeć kroki zza drzwi wejściowych. To była chwila, kiedy drzwi zostały wyważone przez jakiegoś faceta, z...
- WILL!
Dziewczyna natychmiast go wzięła, nie zwracając uwagi na to, kto go przyniósł. Wzięła apteczkę, ale zanim się obejrzała, zobaczyła, że już jest opatrzony. Podniosła wzrok na kogoś, kto stał, a raczej... Powinien tam stać.
- Uh, w co on się wpakował. - Luke usiadł obok Ashley, która miała twardy wyraz twarzy.
- Ja się zastanawiam, jak to możliwe. Przecież jest cieniem! Istotą, która ma swojego przyjaciela, która nie boi się zabijać! Jakim kurwa cudem jest w takim stanie!
Chwila milczenia.
- I musisz wstawić drzwi.
- JA?! A dlaczego ja!?
- Bo jesteś facetem?
- I co z tego, że jestem facetem! Ty jesteś dziewczyną i też możesz te drzwi wstawić.
- Boże Święty, proszę Cię raz o jedną rzecz. JEDNĄ.
- Oj dobra, już dobra! - podchodzi drzwi i je podnosi. - Ale koszty idą z twojej wypłaty.
- Czy ja śpię na pieniądzach.
- Nie, ale nie zmienia to faktu, że przy okazji, kupie coś sobie. A, że to nie są moje pieniądze, to mogę wydać całkiem sporo.
Luke wyszedł z domu. Dziewczyna siedziała obok Willa, próbując zrozumieć, co się stało. Oby się nie obudził z amnezją, chętnie się dowie, co się stało.
*****
Dziewczyna obudziła się, przykryta na krześle. Zobaczyła pierwsze co, to wstawione drzwi i list. Wzięła go do ręki, a w środku była bransoletka w kształcie wijącego się węża. Była też kartka, którą otworzyła.
Hej Ashley.
Wstawiłem ci te drzwi.
Wstawiłem ci te drzwi.
You're welcome.
A i zostawiam ci prezent. I hope u like it!
A i zostawiam ci prezent. I hope u like it!
Coś jej nie pasowało. Zdecydowanie. Patrzyła na ozdóbkę na rękę, a potem zobaczyła dopisek.
P.s Oczywiście, że ten prezent jest z twojej kasy, czy ty serio myślałaś, że kupie ci coś za własną kieszeń?
Ashley się zaśmiała.
- Teraz lepiej. - podniosła głowę i zobaczyła, że Will nie jest w wyrku. Poderwała się i zaczęła się rozglądać po pokoju. Weszła do łazienki, a tam chłopak był właśnie po kąpieli, owinięty ręcznikiem. Zamknęła powoli drzwi i poszła do kuchni. Gdy jej tymczasowy współlokator wyszedł, odwróciła się i spojrzała na niego.
- Słucham.
- Co?
- CO SIĘ DO KURWY NĘDZY STAŁO?!
Will?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz