Pierwsze co usłyszałem, to pikanie maszyny.
I lived, BITCH.
Dopiero potem wróciły wspomnienia wydarzeń. Emma. Obejrzałem się po pokoju. Zabrali ją. Ja to chciałem zrobić –
Pomyślałbym normalnie, ale zamiast tego, poczułem żal, a może nawet smutek. Nie rozumiem
dlaczego. Czy to błąd w oprogramowaniu? Muszę jak najszybciej dostać się
do Blackwell. Próbowałem wstać ale ból okazał się silniejszy od mojej woli i skończyłem
na podłodze.
Najpierw wyzdrowieć.
***
Ok, a więc ta rozprawa to była strata czasu. Powinienem się
spodziewać, w końcu Emma jest nadistotą, a to jest bilet w jedną stronę na
Sybir. Minęła mnie Madeleine.
- Gdzie ty idziesz?
Spojrzała się na mnie – Imprezować…?
-Dopiero co Blackwell dostała wyrok, a ty idziesz
imprezować?!
-….Impreza żałobna..?
-Nigdzie nie idziesz. Pomożesz nam wyciągnąć kundelka ze
schroniska. – spojrzała na mnie z najbardziej poirytowanym wyrazem twarzy.
- Sponsorujesz mój następny wypad.
***
-Skąd ty w ogóle umiesz pilotować helikopter?
- Jak byś miał ponad 200 lat też byś się nudził. –
odpowiedziała Madeleine – Zgodnie z harmonogramem, powinni wyjść na dwór za jakąś minutę. – obniżyła pułap.
Po chwili na zewnątrz wyszła połowa więzienia, z lotu ptaka
wyglądało jak mrowisko. Dopiero gdzieś na tyłach widać było dwóch policjantów
prowadzących skutą Emmę rzucająca przekleństwami na lewo i prawo. Wziąłem megafon do ręki.
-BLACKWELL EMMA, JESTEŚ ARESZTOWANA.
Spuściłem się na lince i stanąłem z nią twarzą w twarz.
- O co tu kurwa chodzi White?
- Blackwell Emma, jesteś zatrzymana za pierdyliard
przewinień dokonanych podczas śledztwa, których nie chcę mi się wymieniać.
-Ale ja już jestem w więz—
Chwyciłem ją za ramię, a Madeleine wciągnęła nas z powrotem na górę.
- Zanim zaczniesz pytać, zapłaciłem sporą kaucję plus użyłem
swoich kontaktów, żeby ciebie wyciągnąć. Tak, zostanie tobie ślad po tym w kartotekach.
Tak, nie będę bał się tego użyć przeciwko tobie. Nie, nie lecimy do innego
więzienia. Nie, nie lecimy w ustronne miejsce , żeby ciebie zabić. Tam w rogu
masz ciuchy, możesz się przebrać albo nie, to nie mój problem. – Wróciłem do
miejsca drugiego pilota a reszta podróży minęła w ciszy.
***
- Możesz mi powiedzieć, czemu wracamy do twojego biura? Nie
masz chyba teraz jakiś kompleksów, bo tyłek skopała ci laska, co?
-Przeczytaj napis.
- Porucznik White i… - zatrzymała się.
- Detektyw Blackwell. – dokończyłem za nią. -Na stole w
środku masz jeszcze order, udało mi się przekupić szefa, żeby zrobił moją
kopię. Niestety ominęło ciebie moje piękne przemówienie, gdzie demaskuje
sprawcę, ale zostałaś tam wspomniana. Chyba. Uważam, że odpłaciłem się za
uratowanie życia.
Uśmiechnęła się – No przyjmijmy. No ale co ze sprawą?
-Przejmuje ją Madeleine i Konrad. Szefostwo uznało, że po
tamtych wydarzeniach powinniśmy ochłonąć.
Też mi się to nie podoba, ale nie wydaję mi się, żeby tak szybko oddali tą
sprawę.
- To co – spojrzała na mnie – kawusia?
Nie piję kawy.
<TO MOŻE MCDONALD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz