- Myślałem, że psy nie mogą jeść czekolady - odezwał się chłopak.
- Jeśli tak jest to czemu jeszcze oddychasz - odpowiedziałam, mimowolnie się uśmiechając. Ten żart był tak słaby, że chyba z Titanica dzwonili bo pranie im wyschło.
Rozejrzałam się i popatrzyłam na ludzi, którzy przyszli tu sobie ze znajomymi.
- Coś robisz poza pracą czy raczej..?
- Nie - krótko odpowiedział, po czym podniósł wzrok i na mnie spojrzał. - A ty? Co robisz, kiedy nie pracujesz?
- ...Pracuje.
Nastała chwila ciszy. Przez moment zaczęłam się zastanawiać co ja tutaj właściwie robię. Lepsze to przynajmniej, niż siedzenie w barze i topienie oszczędności w alkoholu. Lepiej topić oszczędności w lodach.
- Skoro teraz mamy razem pracować - wstałam i rzuciłam plastikowe pudełeczko po lodach do śmietnika. - Zawsze można zająć się czymś bardziej produktywnym niż obżeranie się. Chodź, nawet wiem co możemy robić.
Everett zmarszczył brwi, nie wiedząc o co mi chodzi, ale również wstał i chwilę później byliśmy w samochodzie.
***
- Chyba sobie żartujesz - powiedział, patrząc jak włączam Just Dance 2021 na konsoli. - Skąd ty masz takie śmieci? Wiesz, który mamy rok?
- Mój wujek lubił zbierać gry - zaczęłam przewijać sobie katalog piosenek. - Skoro tu już jesteś to możesz mi pomóc wbić rekordy tam gdzie samemu się nie da.
Znalazłam Havana na dwie osoby i przeniosłam wzrok na Everetta, którego wzrok mówił sam za siebie.
- Czego ja się spodziewałem po kimś, kto wolny czas spędza na straszeniu ludzi w barach?
- Daj spokój, nie mów mi tylko że nie umiesz tańczyć - zdjęłam płaszcz i rzuciłam go na bok, zostając tylko w koszulce. Uśmiechnęłam się złośliwie. - No chyba, że nie umiesz.
Chłopak skrzywił się i prychnął, rzucając swoją bluzę na mój płaszcz.
- Oczywiście, że umiem.
. . .
- Specjalnie mnie kopnęłaś - odezwał się Everett, kiedy tylko skończyliśmy.
- Wydawało ci się - zaśmiałam się cicho. - Już myślałam, że nadepniesz mi na nogę przy co drugim kroku, a tu się okazuje, że nie jesteś taki zły.
- Czy potrafisz żyć bez obrażania ludzi? - skrzywił się.
- Nie wiem, a ty potrafisz?
Nastąpiła chwila ciszy, po której oboje się zaśmialiśmy.
- No dobra, daj jakieś lepsze piosenki. Ciężko będzie coś znaleźć, kiedy niektóre z nich są dużo starsze od ciebie.
***
Upadłam na kanapę z głośnym oof, kiedy w końcu nam się znudziło. Kiedy pada i nie mogę wyjść z domu to gram w Just Dance, ale to już jest masochizm.
- Która godzina? - zapytałam podnosząc się na łokciach. Everett leżący po drugiej stronie kanapy spojrzał na telefon.
- Za piętnaście dziewiąta - również podniósł się do pozycji siedzącej i westchnął. - Nie mam zamiaru tak jechać do domu, mogę skorzystać z prysznica?
- Mi pozwoliłeś, więc jestem ci to winna - wskazałam na korytarz. - Na końcu po lewej.
Everett wstał i udał się we wskazanym kierunku. Wstałam i poszłam do kuchni, wyczerpana po całym tym dniu. Stwierdziłam, że gofry będą najlepszym podsumowaniem.
W czasie kiedy je robiłam odpowiedziałam na kilka wiadomości od klientów odnośnie spraw, które przyjęłam i tych, których jeszcze nie zdążyłam. Przez wszystko co się ostatnio działo, zapomniałam że ja właściwie jeszcze pracuje. Niedługo trzeba będzie tymczasowo zamknąć tymczasowo biuro, aczkolwiek nigdy bym nie pogardziła podwójną liczbą morderstw i porwań do rozwiązania.
Chwilę później wrócił Everett. Wziął swoją kurtkę z kanapy i ją założył.
- Będę się zbierał, późno trochę - pokiwałam głową kończąc swojego gofra. Wzięłam talerz z goframi ze sobą i poszłam otworzyć drzwi. Kiedy chłopak przeszedł przez próg i na chwilę się do mnie odwrócił, wepchnęłam mu gofra do ust i oparłam łokciem o drzwi.
- Jeśli nie masz nic lepszego do roboty, to mam od poniedziałku parę rzeczy do sprawdzenia, ludzie czekają aż zamknę paru morderców. A jak nie, to przyjdź jutro i pójdziemy gdzie tam se chcesz, o ile znasz jakieś miejsca gdzie można coś ciekawego robić w tym mieście.
- Po pierwsze, dlaczego to ja mam cię gdzieś zabierać? Po drugie, a co gdybym był uczulony na cokolwiek tam jest w tym gofrze, strzelam że pewnie krew dziewic.
Uniosłam brew i wzięłam gryza własnego gofra.
- Wiem, że nie jesteś. Poza tym, kto normalny pyta o takie rzeczy? A gdybyś się zdecydował na marnowanie jutrzejszego dnia na pracę nad tym, żebyśmy mogli egzystować obok siebie i się nie pozabijać w pracy, spokojnie nie musisz nigdzie za mnie płacić.
Zamknęłam drzwi i odeszłam umrzeć w łóżku, bo ostatnie dni odebrały mi wszystkie rezerwy sił.
<aNNaBeTH cZy cHcESz jAjECzNicE?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz