Rozejrzałam się po ulicy. Typowy słoneczny, sierpniowy dzień. Wzięłam głęboki wdech, wdychając fantastyczne, miejskie zapachy. Piękne zanieczyszczone powietrze. Podszedł do mnie mężczyzna, z którym tu przyszłam.
- Możemy jechać? - przyjrzałam się mu. Blondyn był chyba znudzony, widać było że ma o wiele ciekawsze rzeczy do roboty, niż robienie za mojego szofera. Przewróciłam oczami i wyciągnęłam z torby okulary przeciwsłoneczne.
- Dałbyś spokój Dallas, nie masz do roboty nic lepszego. Co ludzie twojego pokroju niby robią w wolnym czasie? Grają w pokera?
- Na przykład - wyjął papierosa i go zapalił. Przewróciłam oczami i odsunęłam się o krok, żebym nie musiała wdychać dymu.
- Pójdziesz do Helheimu. Nawet do Folkvangu by cię nie wzięli - wsiadłam do samochodu zaparkowanego przed nami. Dallas wsiadł za kierownicę i odpalił silnik.
- Dokąd jedziemy, księżniczko?
Wyciągnęłam stary telefon i zaczęłam odpowiadać na wiadomości od moich kontaktów.
- Podobno coś się działo w barze kilka ulic dalej. Napijemy się czegoś?
***
Wysiadłam z samochodu i spojrzałam na budynek, przed którym się zatrzymaliśmy. Liczyłam na coś lepszego, ale niech będzie.
- Dlaczego tu jesteśmy? - zapytał mężczyzna stając obok mnie.
- Nadistoty lubią tu łazić, może kogoś znajdziemy. Jeśli chcemy coś osiągnąć w naszej sprawie, potrzebujemy tyle osób ile uda nam się zebrać - przeniosłam na niego wzrok, na co tylko przewrócił oczami i schował ręce do kieszeni.
- Jak sobie chcesz, jak dla mnie łatwiej by było pozbyć się ludzkich przywódców i tyle.
Zignorowałam jego komentarz i otworzyłam drzwi do klubu, ale było zadziwiająco cicho jak na takie miejsce. Zdjęłam okulary przeciwsłoneczne.
- Co tu się odpierdala?
<Ashley/Will ja tam nwm co się odpierdala wy mi powiedzcie>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz