Od Ashley CD Will

Wyjęłam telefon i spojrzałam na numer. Zmarszczyłam brwi, mając wbity wzrok w słuchawkę. Pokazałam Will'owi, żeby dał mi chwilę. Odebrała telefon.
- Czego chcesz.
- Cześć Ash! Miło, że odebrałaś, po wielu sekundach, patrzenia się w telefon.
Rozejrzałam się, jednak nikogo nie zauważyłam.
- Zimnoo~.
- Nie baw się ze mną w podchody, tylko gadaj, czego chcesz. - warknęłam. Nienawidziłam go. Szczerze nienawidziłam tego kociarza. Zmarszczyłam brwi, słysząc głuchą ciszę, gdy po chwili, usłyszałam komunikat z... radia?
- Do wszystkich jednostek, zabezpieczyć i wzmocnić ochronę. Nowe rozkazy. Żadna nadistota nie może wyjechać, z miasta, ani przyjechać do miasta. 
Zamarłam, czując, jak moje serce się zatrzymało. Chcą nas zamknąć!?
- Co...
- Skarbie, w policji pracują też nasi.
- Jacy "nasi"?! Luke do jasnej cholery, mów po ludzku!
- Nie przejmuj się, zastrzelę tych durnych, co uważają nadistoty za ścierwa. Nawet, jeżeli będę musiał zabić i naszą rasę.
- LUKE POSRAŁO CIĘ?!
- Chcesz mnie powstrzymać?
Obok mojej twarzy, przeleciała kula, która się wbiła w ścianę. Spojrzałam na dziurę w ścianie, wraz z kulą.
- To mnie znajdź. Znajdź moje polecenie. Tą kulę dostałem godzinę temu. Ktoś będzie musiał zagrać na swoich wspomnieniach.
Zmarszczyłam brwi, czując strach, który ją przepełniał w tym momencie. To było bardzo niebezpieczne.
- Nie możesz po prostu mi powiedzieć?
- A gdzie byłaby zabawa, Wyrocznio?
Nic nie powiedziałam. Byłam wgapiona w kulę, czując na sobie wzrok Willa. Usłyszałam, jak Luke się rozłączył. Wzięłam głęboki wdech, podnosząc się. Spojrzałam kątem oka na mężczyznę i bez słowa, zeskoczyłam z budynku. Musiałam być sama. Gdy stałam na ulicy, Poczułam na karku, jeszcze większe ciarki, niż wtedy, gdy Will patrzył w moją stronę. Odwróciłam się, patrząc na budynek i otwarte okna. Zainteresowało mnie jedno. Jedno, jedyne okno, gdzie siedział Nero. Pokazałam w jego stronę środkowy palec. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że na mnie patrzył, wiedziałam też, że uśmiechnął się do mnie w ten swój, irytujący sposób. Poszłam do domu. Miałam nadzieję, że ten głupi koszmar się w końcu skończy.

****

Nie skończył się.
Odebrałam ponownie telefon (nie, żeby coś, ale miałam ochotę nim rzucić o ścianę).
- Tak?
- Ashley?
- Co? Jestem zajęta.
- Musimy się spotkać. Dostaniesz przez informatora, list.
- Po co?
- Oh laska, święci się coś lepszego, niż nasz wypad do Aldorado.
Rozłączył się. 
Rzuciłam telefonem o łóżko i położyłam się tak, że miałam schowaną twarz w poduszce. Miałam właśnie iść spać, ale...
- Kurwa... - przeciągnęłam jakże oryginalne przekleństwo i odebrałam, nawet nie patrząc na numer.
- CZY WY MOŻECIE MI DAĆ SPOKÓJ CHOCIAŻ NA JEDEN DZIEŃ?
- Ashley?
Gdy usłyszałam głos Willa, rozluźniłam się. Jedyny normalny, Boże...
- Wybacz, nie mam humoru na rozmowy, co chcesz?
- Ekhm... O której się spotykamy?
- A bo ja wiem? Dam ci znak rano. - rozłączyłam się i wracałam do umierania. Spojrzała na małe pudełeczko. podniosła się i spojrzała na pierścionek, który był w środku. Złapałam za niego, przywracając wspomnienia...
KOCHAŁAM CIĘ! PO CO MI SIĘ OŚWIADCZAŁEŚ, SKORO KOCHAŁEŚ INNĄ!? 
Oj nie mów, że będziesz płakać.
NIENAWIDZĘ CIĘ!
Ja Ciebie ba-- UWAŻAJ!
RAYAN!
Puściłam gwałtownie pierścionek, mając szkliste oczy. Poczułam ból w sercu. Skuliłam się, patrząc w podłogę, a po moich policzkach, zaczęły lecieć łzy. Każda łza, upadała na podłogę, a moje wargi, drgały. Obiecałam sobie, że nigdy nie wrócę do tamtego dnia. I wróciłam. Zawsze wracam. Przez to, że raz, nadużyłam swoich mocy, teraz zawsze, ale to zawsze, czuje jego śmierć. Mówiąc czuję, mam na myśli ból wbijającej się kuli w głowę. Wiedziałam, kto to zrobił. Zawsze mi umykał, zawsze udawał...
Zacisnęłam ręce w pięści. Nie mogłam pozwolić, żeby zabił jeszcze kogoś. Złapałam za kulę i zamknęłam oczy. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam podróżować w wspomnieniach Luke'a Evana.

****

Wbiegłam na dach i natychmiast, stanęłam przed Will'em.
- Zajęcia odwołane.
- Co? Dlaczego?
- Mamy zaproszenie do klubu.
- I czemu mamy na niego iść? - spytał, podnosząc brew.
- Bo mnie potrzebują z mojej starej ekipy. Albo idziesz ze mną, albo idę sama. Nie martw się, tam się roi od nadistot.

<Will? Jestem wredna, delikatnie musnęłam fabułę, a teraz idziemy się uchlać do klubu <3 >


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^