Kiedy już wyrównałam oddech, odgarnęłam włosy na bok i się wyprostowałam obserwując powiększającą się plamę krwi pod ciałem kobiety. Wyjęłam z kieszeni małe lusterko i spojrzałam na odbicie budynku bezpośrednio za drzewem, za którym się chowaliśmy. Zauważyłam błysk w jednym z okien i schowałam lusterko do kieszeni.
- Co się właśnie stało? - zapytała Madeleine. Przeniosłam wzrok na powiewającą na wietrze chustę.
- Widzisz to? - wskazałam do góry palcem. - Sniper, który siedzi sobie w tamtym budynku zawiązał to jakiś czas temu, żeby widzieć w którą stronę wieje wiatr. Ktoś wiedział, że tu będziemy.
- Zadzwonię po kogoś, zabiorą ciało - powiedział Everett sięgając po telefon, drugą ręką gładząc się po czole. Zaśmiałam się cicho.
- Bolało, co?
- Zamknij się ty--
- Nie jest mi przykro - przerwałam mu. - Ale wiedz, że nie jestem na tyle zdziczała żeby atakować ludzi bez powodu. Nawet talerzami.
Zapadła chwila ciszy, ja i Everett mierzyliśmy się wzrokiem a Madeleine tylko stała bezradnie i prawdopodobnie zastanawiała się, dlaczego musi tu być. Przewróciłam oczami i westchnęłam teatralnie.
- Proponuję sojusz. Na czas trwania tej akcji, tylko po to żeby szło nam szybciej bez tego zbędnego rzucania sobie w twarz obelgami. Aczkolwiek przyznam, że umila mi to czas.
- ...Nic nie obiecuję - przeniósł wzrok na telefon i wykręcił jakiś numer.
- Fantastycznie. Proponuję spróbować bezpiecznie wrócić do kasyna, a następnie w końcu przeszukać ten hotel, skoro już tu jesteśmy. No i nikt nas nie zastrzelił w międzyczasie, nie ma za co.
***
Pani z recepcji była bardzo miła, dała mi pokój o takim numerku o jaki prosiłam, umówiła mnie na pokera na później, wszystko szło fantastycznie. Sniper dał sobie chyba spokój, bynajmniej na tą chwilę. Jeden z naszych tropów już jest sztywny, pozostaje jedynie drugi.
Hotel jest spory jak na taki nad kasynem. Od razu widać, że jest dość drogi. Szliśmy sobie po ładnym dywanie, widać że tutaj przynajmniej sprzątają. Z niektórych pokoi, które mijaliśmy słychać było różne, niezidentyfikowane dźwięki. Chciałam je ignorować, ale ciężko było więc po prostu wzięłam głęboki wdech i szłam dalej.
- Przynajmniej oni się dobrze bawią - powiedziałam jakby sama do siebie, w głębi duszy narzekając na to, że tu jestem. Ta sprawa nie jest warta tych pieniędzy. Chciałabym iść już sobie zagrać w pokera i ograć tych niczego nie podejrzewających idiotów...
- To ten - wyrwała mnie z zamyślenia Madeleine. Przeniosłam wzrok na drzwi po mojej lewej stronie, z ładnymi złotymi cyferkami.
- Jeśli jest tam jakaś bomba. Everett, wiedz że... - przerwałam na chwilę przyglądając się unoszącemu brew chłopakowi. - Nadal jestem w tym lepsza od ciebie - wyszczerzyłam się głupio i przekręciłam zamek, popychając drzwi do przodu.
Nie wiem jak opisać to co tam zobaczyliśmy. Może zacznę od zapachu, który nie był gorszy od rozkładającego się ciała, ale mam wrażenie, że ten pokój wiele przeżył. Morderstwa również. Nie różnił się niczym od standardowego pokoju hotelowego, poza tym że łóżko małżeńskie było całkowicie przesiąknięte krwią. Wyglądało to jakby ktoś przynajmniej rozciął komuś brzuch, zostawił tutaj żeby zobie krwawił i wrócił kilka dni później. Poza tym nie widziałam nic innego, co by wskazywało na to, że ofiara się broniła przed mordercą.
Weszłam do pokoju, za mną wszedł Everett. Madeleine postanowiła zostać przy drzwiach i oglądać to fascynujące zjawisko z daleka. Nie rozumiem, ja tam się świetnie bawię.
- Nie wygląda na to, żeby cokolwiek działo się poza tym łóżkiem - przerwał ciszę Everett, najwyraźniej dochodząc do tych samych wniosków co ja. Podrapałam się po karku i kucnęłam przy łóżku.
- I właśnie to mnie niepokoi - podniosłam lekko kołdrę, żeby zobaczyć jak dużo krwi tu się tak właściwie znajdowało.
- Ktoś zamordował go w pokoju hotelowym a potem przeniósł ciało do jakiegoś domu. I nikt tego nie zauważył.
- W kasynie się różne rzeczy dzieją, ludzie mają gdzieś wszystko oprócz tego ile kasy tu tracą - spojrzałam na plamy na łóżku i na podłodze. - Plamy na ziemi są też po drugiej stronie łóżka?
Chłopak pokiwał głową patrząc na podłogę. Zaczął sprawdzać wszystkie szafki w pokoju, a ja przeglądałam się plamie krwi próbując połączyć fakty ze sobą.
- Na pewno został tutaj tak rozszarpany, o tym świadczą plamy krwi na podłodze - zaczęłam.
- Powiedz mi coś, czego nie wiem.
- ...To w takim razie skąd ta plama krwi?
Wskazałam na środek pościeli. Krew całkowicie zabarwiła tam materiał, dużo jej zostało przelane w tym miejscu. Zaraz obok tego była jednak mniejsza plama, bardziej jakby ktoś coś tam odkładał, a potem zabrał.
- Miał odgryzione przyrodzenie, myślisz że to stąd? - zapytał nachylając się nad łóżkiem.
- Nie do końca... Muszę jeszcze raz obejrzeć zwłoki.
Pozostawiliśmy przepytywanie pracowników kasyna i wzywanie ekipy sprzątającej dla Madeleine, a sami wróciliśmy zobaczyć martwego grubasa jeszcze jeden raz. Procedury, przez które nadistota musi przejść żeby dostać się w jakiekolwiek ważniejsze miejsce w tym mieście to jakiś żart.
- Kazałem go wyciągnąć zanim tu przyjechaliśmy - powiedział Everett zamykając drzwi do kostnicy. Podeszłam do stołu, na którym leżały zwłoki i zaczęłam się przyglądać poszarpanej klatce piersiowej.
- Co nowego masz zamiar zobaczyć? - stanął obok mnie ze skrzyżowanymi rękoma.
- Coś czemu nie miałam szansy się przyjrzeć wcześniej - nachyliłam się nad stołem i podniosłam część ciała, która została brutalnie odebrana ofierze.
- Chryste, Emma wiem, że nekrofilia niektórych kręci ale naprawdę nie muszę tu być żeby patrzeć na twoje fetysze.
Wzięłam głęboki wdech.
- Przypomnij mi, jakim cudem jesteś porucznikiem? Albo może raczej, jakim cudem jeszcze Cię nie zwolnili dyscyplinarnie?
Wróciłam niechętnie do oglądania zwłok. Coś mi bardzo nie pasowało do reszty tej historii.
- Zobacz - odwróciłam się do Everetta, który oglądał resztę ran na ciele. Wskazałam na ranę w miejscu, które kiedyś by wzięło udział w przyjściu na świat dzieci tego biednego mężczyzny.
- Mhm, mężczyźnie odgryziono penisa, co dalej?
- Nie odgryziono. O tym właśnie myślałam, popatrz - wskazałam na krawędzie skóry. - Wydaje mi się, że został oderwany. Skóra najpierw była nacięta w kilku miejscach, pewnie jakimś nożem, po którym plama została na łóżku w hotelu. Ktoś bardzo chciał, żebyśmy myśleli inaczej. Ktokolwiek to jest, wie co robi.
- Ale dlaczego wilkołak, który zabił tego faceta zadał sobie tyle trudu tylko po to, żebyśmy myśleli że rana została zadana inaczej? - chłopak oparł się o stół, a ja w tym czasie przeszłam do umywalki pod ścianą umyć ręce.
- Myślisz, że to człowiek?
- Nie - pokręcił głową krótko. - Ślady pazurów są zdecydowanie prawdziwe.
Westchnęłam i spojrzałam w lustro. Nic z tego nie miało sensu.
- Może ktoś kogoś wrabia? - ponownie przerwał ciszę Everett.
- Może - przekrzywiłam głowę przyglądając się sobie w lustrze. - Nie chcę tego mówić, ale chyba po prostu musimy czekać aż coś nowego się wydarzy. Nie mamy już nic innego.
Everett zamyślony patrzył na zwłoki leżące na stole. Włożyłam ręce do kieszeni i znalazłam zwiniętą karteczkę. Wyciągnęłam ją i przeczytałam.
- A w międzyczasie - podeszłam do chłopaka i pokazałam mu pognieciony kupon na dwie kawy w cenie jednej. - Możemy pójść na kawę i pączki, jak prawdziwa filmowa policja. Przedyskutujemy przy okazji warunki naszego małego sojuszu. Poza tym, dobrze wiedzieć z kim się pracuje.
Nie wiem jak opisać to co tam zobaczyliśmy. Może zacznę od zapachu, który nie był gorszy od rozkładającego się ciała, ale mam wrażenie, że ten pokój wiele przeżył. Morderstwa również. Nie różnił się niczym od standardowego pokoju hotelowego, poza tym że łóżko małżeńskie było całkowicie przesiąknięte krwią. Wyglądało to jakby ktoś przynajmniej rozciął komuś brzuch, zostawił tutaj żeby zobie krwawił i wrócił kilka dni później. Poza tym nie widziałam nic innego, co by wskazywało na to, że ofiara się broniła przed mordercą.
Weszłam do pokoju, za mną wszedł Everett. Madeleine postanowiła zostać przy drzwiach i oglądać to fascynujące zjawisko z daleka. Nie rozumiem, ja tam się świetnie bawię.
- Nie wygląda na to, żeby cokolwiek działo się poza tym łóżkiem - przerwał ciszę Everett, najwyraźniej dochodząc do tych samych wniosków co ja. Podrapałam się po karku i kucnęłam przy łóżku.
- I właśnie to mnie niepokoi - podniosłam lekko kołdrę, żeby zobaczyć jak dużo krwi tu się tak właściwie znajdowało.
- Ktoś zamordował go w pokoju hotelowym a potem przeniósł ciało do jakiegoś domu. I nikt tego nie zauważył.
- W kasynie się różne rzeczy dzieją, ludzie mają gdzieś wszystko oprócz tego ile kasy tu tracą - spojrzałam na plamy na łóżku i na podłodze. - Plamy na ziemi są też po drugiej stronie łóżka?
Chłopak pokiwał głową patrząc na podłogę. Zaczął sprawdzać wszystkie szafki w pokoju, a ja przeglądałam się plamie krwi próbując połączyć fakty ze sobą.
- Na pewno został tutaj tak rozszarpany, o tym świadczą plamy krwi na podłodze - zaczęłam.
- Powiedz mi coś, czego nie wiem.
- ...To w takim razie skąd ta plama krwi?
Wskazałam na środek pościeli. Krew całkowicie zabarwiła tam materiał, dużo jej zostało przelane w tym miejscu. Zaraz obok tego była jednak mniejsza plama, bardziej jakby ktoś coś tam odkładał, a potem zabrał.
- Miał odgryzione przyrodzenie, myślisz że to stąd? - zapytał nachylając się nad łóżkiem.
- Nie do końca... Muszę jeszcze raz obejrzeć zwłoki.
***
Pozostawiliśmy przepytywanie pracowników kasyna i wzywanie ekipy sprzątającej dla Madeleine, a sami wróciliśmy zobaczyć martwego grubasa jeszcze jeden raz. Procedury, przez które nadistota musi przejść żeby dostać się w jakiekolwiek ważniejsze miejsce w tym mieście to jakiś żart.
- Kazałem go wyciągnąć zanim tu przyjechaliśmy - powiedział Everett zamykając drzwi do kostnicy. Podeszłam do stołu, na którym leżały zwłoki i zaczęłam się przyglądać poszarpanej klatce piersiowej.
- Co nowego masz zamiar zobaczyć? - stanął obok mnie ze skrzyżowanymi rękoma.
- Coś czemu nie miałam szansy się przyjrzeć wcześniej - nachyliłam się nad stołem i podniosłam część ciała, która została brutalnie odebrana ofierze.
- Chryste, Emma wiem, że nekrofilia niektórych kręci ale naprawdę nie muszę tu być żeby patrzeć na twoje fetysze.
Wzięłam głęboki wdech.
- Przypomnij mi, jakim cudem jesteś porucznikiem? Albo może raczej, jakim cudem jeszcze Cię nie zwolnili dyscyplinarnie?
Wróciłam niechętnie do oglądania zwłok. Coś mi bardzo nie pasowało do reszty tej historii.
- Zobacz - odwróciłam się do Everetta, który oglądał resztę ran na ciele. Wskazałam na ranę w miejscu, które kiedyś by wzięło udział w przyjściu na świat dzieci tego biednego mężczyzny.
- Mhm, mężczyźnie odgryziono penisa, co dalej?
- Nie odgryziono. O tym właśnie myślałam, popatrz - wskazałam na krawędzie skóry. - Wydaje mi się, że został oderwany. Skóra najpierw była nacięta w kilku miejscach, pewnie jakimś nożem, po którym plama została na łóżku w hotelu. Ktoś bardzo chciał, żebyśmy myśleli inaczej. Ktokolwiek to jest, wie co robi.
- Ale dlaczego wilkołak, który zabił tego faceta zadał sobie tyle trudu tylko po to, żebyśmy myśleli że rana została zadana inaczej? - chłopak oparł się o stół, a ja w tym czasie przeszłam do umywalki pod ścianą umyć ręce.
- Myślisz, że to człowiek?
- Nie - pokręcił głową krótko. - Ślady pazurów są zdecydowanie prawdziwe.
Westchnęłam i spojrzałam w lustro. Nic z tego nie miało sensu.
- Może ktoś kogoś wrabia? - ponownie przerwał ciszę Everett.
- Może - przekrzywiłam głowę przyglądając się sobie w lustrze. - Nie chcę tego mówić, ale chyba po prostu musimy czekać aż coś nowego się wydarzy. Nie mamy już nic innego.
Everett zamyślony patrzył na zwłoki leżące na stole. Włożyłam ręce do kieszeni i znalazłam zwiniętą karteczkę. Wyciągnęłam ją i przeczytałam.
- A w międzyczasie - podeszłam do chłopaka i pokazałam mu pognieciony kupon na dwie kawy w cenie jednej. - Możemy pójść na kawę i pączki, jak prawdziwa filmowa policja. Przedyskutujemy przy okazji warunki naszego małego sojuszu. Poza tym, dobrze wiedzieć z kim się pracuje.
<To nie pułapka, obiecuje xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz