26
sty
2020

Od Sam

   Nie tak sobie wyobrażałam pierwszy dzień w tym mieście, pomyślałam, wyglądając spoza lady kawiarenki. Spalone ściany, wybite okna, roztrzaskane stoły. Upewniając się, że żadnego zagrożenia nie ma, powoli wyszłam z budynku. Dwójka policjantów dawno się zwinęła, zostawiając kartkę z numerem. Szczerze wątpię, żeby cokolwiek mogło pokryć te szkody.
- Lepiej gdzieś pójść niż zostawać w centrum miasta podczas apokalipsy, Sam.. – powiedziałam sama do siebie powoli ruszając w stronę jednych z alejek. Nie zamierzałam pchać się przez ulice wiedząc, że panuje tam piekło. Mądre osoby przeżyją, a słabi umrą, przeszła myśl przez moją głowę. Uśmiechnęłam się do siebie, wiedząc, że to prawda. Ścisnęłam mój naszyjnik jakoby miało by mi to dodać otuchy.  Ironią jest to, że demon, dzięki któremu to posiadam, pewnie teraz się cieszy widząc co się dzieje w tym mieście. Przynajmniej jedna osoba jest zadowolona.
   Usłyszałam nagle warknięcie za sobą. Poczułam jak serce mi stanęło i ciało odmówiło mi posłuszeństwa, a po plecach przebiegł dreszcz. Szybko odwróciłam głowę by zobaczyć wilka przygotowującego się do skoku z ociekającym ze śliny pyskiem. Instynktownie wyciągnęłam rękę przed siebie, poczułam jak całe ciepło z mojego ciała zaczyna się skupiać w mojej dłoni. Wilk skoczył i zderzył się z nowo powstałą kulą ognia, stając w płomieniach. Odsunęłam się od piszczącego zwierzęcia, które zwijało się z bólu na ziemi. Kucnęłam obok niego i spojrzałam mu prosto w oczy. Jego przepełnione były bólem i nawet w momencie jego śmierci – nienawiścią.
- Nie bierz tego personalnie koleżko, ale to ja albo ty, i szczerze, nie myślę, że jestem gotowa stracić swoje życie. – W tym momencie przestał się wić, ogień też przygasł i pozostało tylko spalone, dymiące truchło wilka. Westchnęłam, wstałam i kontynuowałam moją drogę. Nie mam jakiegoś określonego celu, po prostu przeżyć.

***

   Nie wiem jak długo mi to zajęło, ale w końcu trafiłam do swojego apartamentu. Cały budynek był zaskakująco cichy, nie podoba mi się to, pomyślałam wchodząc po cichu do środka. Pstryknęłam włącznik światła, bez efektu. Odcięli prąd? Pewnie winda tez nie będzie działała. I tak wątpie, czy chciałą bym z niej teraz korzystać, wpadło mi do głowy patrząc na smugi krwi prowadzących do drzwi jednej z wind. Powoli obeszłam jak największym łukiem windy i otworzyłam drzwi na klatkę schodową. Spojrzałam do góry i zadowoliłam się faktem, że nic nie widziałam ani nie słyszałam. Nic nie widziałam bo było ciemno, ale jeżeli nic nie słyszałam, nawet jak jest echo, to znaczy, że nikogo nie ma, prawda? Wypowiedziałam po cichu zaklęcie, a w mojej ręce pojawił się malutki płomień oświetlający drogę. Zaczęłam powoli się wspinać po schodach, zastanawiając się nad moją rodziną. Prawdopodobnie zabunkrowali się w którymś z domów pod Los Angeles albo coś takiego. Może jednak wyjazd i próba samodzielnego życia była błędem i teraz sam szatan mnie ściga? Nie zdziwiłabym się w sumie.
   Moje myślenie zostało przerwane przez chlupnięcie pod moimi nogami. Spojrzałam na kałużę krwi spływającą z wyższego piętra i zastygłam. Starałam się znaleźć napis piętra na którym jestem. Czwarte. Jeszcze dwa piętra i będziesz bezpieczna, odezwał się głos w mojej głowie. Rozejrzałam się po ciemnej klatce schodowej, wytężając wzrok.
   I wtedy zobaczyłam parę czerwonych ślepi wpatrujących się we mnie. I kolejną, i kolejną. Zaczęłam powoli przesuwać się w stronę drzwi, cały czas delikatnie rozlewając krew zgromadzoną pod moimi butami, które kupiłam wczoraj, żeby nie było. Nagle oczy się ruszyły a z ich stron wydał się nieludzki ryk. Całe moje ciało trzasło z całej siły w drzwi, otwierając je na oścież. Szybko je za sobą zamknęłam i założyłam runę, która nie umożliwiała ich otwarcie. Widząc jednak, że wampiry zaczęły przebijać przez nie swoje pazury, zrobiłam to co każda normalna osoba - zaczęłam biec i krzyczeć, waląc po każdych drzwiach, modląc się do wszystkich bogów po kolei o litość. 
Odwróciłam się w porę by zobaczyć jak drzwi wylatują z zawiasów a po ścianach zaczęły się rozchodzić te poczwary. Czułam, jakby serce zaraz miało mi eksplodować, tętno czułam w szyi, nie mogłam myśleć. Dobiegłam do ostatnich drzwi, upadłam na kolana i zaczęłam walić w całej siły, odwracając się co chwilę widząc jak zbliżają się by mnie zabić. No cóż, tak kończy Samantha Sterling, moja jedyna myśl zabrzmiała.
   W tej chwili drzwi otworzyły się szybko i zostałam siłą wciągniętą do środka. Przez chwilę nie zrozumiałam co się stało. Ja już nie żyje prawda? To były moje drzwi do piekła, i teraz będę palić się do końca świata. Rozejrzałam się po mieszkaniu - martwe ciało leżało w salonie z nożem kuchennym w klatce piersiowej, meble były porozrzucane, niektóre połamane, a białowłosa kobieta zaczęła mnie podnosić z ziemi.
-Taliyah Grayson, do usług, a teraz chodź za mną albo zostaniesz jedzeniem dla tych wampirów za drzwiami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^